Autorytet. Ulegamy mu wszyscy. Niezależnie, w jakim kraju pracujemy.
Efekt autorytetu, to potężne narzędzie wpływu. Nie tylko w biznesie. Eksperyment Stanleya Milgrama dotyczący posłuszeństwa wobec autorytetu jest jednym z najważniejszych i najbardziej znanych w psychologii. Co z niego wynika i jak nie ulegać autorytetom?
- Nawet 90 proc. z nas jest posłusznych autorytetom.
- Działanie autorytetu jest niezwykle silne w każdym miejscu na świecie.
- Otoczenie i kontekst, strój oraz obecność innych ludzi wpływają na siłę autorytetu.
Syndrom białego fartucha
Gdy w gabinecie lekarz mierzy ci ciśnienie tętnicze krwi, wynik z dużym, nawet 50% prawdopodobieństwem, może być błędny. Aparat wskaże wysokie wartości. Tak działa „syndrom białego fartucha”, czyli pojawienie się stresu i niekontrolowanej reakcji emocjonalnej na obecność autorytetu: lekarza, pielęgniarki, asystenta zwykle ubranych w białe fartuchy. Efekt jest wzmacniany przez otoczenie, czyli kontekst: przychodnię, klinikę, szpital. Pewnie gdyby ta sama pielęgniarka mierzyła ci ciśnienie na ławce w parku, byłoby niższe. W reklamach farmaceutyków aktorzy często przywdziewają białe fartuchy i występują w sterylnym otoczeniu przypominającym salę operacyjną. Zabiegi te mają spowodować uległość wobec reklamy przez wzrost wiarygodności i zbudowanie autorytetu. W jednym z najsłynniejszych eksperymentów w psychologii społecznej dotyczącym uległości wobec autorytetu, eksperymentator też miał na sobie fartuch. Szary.
Stroje, tytuły i miejsca wpływają na autorytet
Atrybutów autorytetu jest wiele. Nie tylko fartuch lekarza. Dla niektórych może być to czarna sutanna, choć jej moc wydaje się coraz mniejsza. Dla innych garnitury, sędziowskie togi i uniwersyteckie togi z kołnierzami z gronostajów. Zresztą nie tylko za pomocą ubioru można zadbać o autorytet, ale również miejsca: okazałą siedzibę firmy w centrum miasta, majestatyczny gmach kościoła, czy przestronne wnętrze uniwersyteckiej biblioteki. Eksperci chętnie wypowiadają się w telewizji mając za plecami regały z książkami. Równie silnie działają tytuły i stanowiska, choćby prezes, czy tytuł naukowy, np. profesor. Wiąże się to z postrzeganiem osoby, która go posiada.
Wyższy status = wyższy wzrost
Dowodzi tego jedno z doświadczeń przeprowadzonych przez psychologów w pięciu grupach studentów. Przedstawiono im fotografię tej samej osoby tytułując ją raz jako studenta, innym razem jako asystenta, wykładowcę, docenta i profesora a następnie poproszono o oszacowanie wzrostu. Przy każdym skoku w hierarchii, średnia ocena wzrostu rosła o około 1,2 centymetra. Profesor był postrzegany jako o sześć centymetrów wyższy niż student. Posiadany tytuł łatwo wyeksponować: można zamieścić stosowną tabliczkę przy wejściu do gabinetu a na ścianie wewnątrz powiesić oprawiony dyplom świadczący o nadaniu tytułu albo informując o tym każdego w stopce mailowej. Sposobów jest wiele a cel jeden: zyskanie autorytetu wśród pracowników i klientów.
W warszawskich korporacjach znane są boje o samochody firmowe. Kto, czym będzie jeździł. Temat rozbudza nawet emocje wśród członków zarządów. W końcu taki samochód świadczy o statusie a ten wpływa na postrzegany autorytet.
Eksperyment Milgrama: uległość wobec autorytetów
Stanley Milgram przeprowadził jeden z najsłynniejszych eksperymentów w psychologii społecznej. Nurtowało go pytanie dotyczące ślepego posłuszeństwa wobec zbrodniczych rozkazów. Eksperymenty rozpoczęły się w lipcu 1961 r., rok po procesie zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna w Jerozolimie. Podobno właśnie ten proces i egzekucja Eichmanna zainspirowały amerykańskiego psychologa społecznego żydowskiego pochodzenia do przeprowadzenia badania. Milgram przypuszczał, że naród niemiecki musi mieć szczególną skłonność do podporządkowywania się przełożonym. Dlatego też zaprojektował eksperyment, który miał pokazać skłonność przypadkowych osób do ulegania autorytetom.
Przebieg eksperymentu Milgrama
Ochotnicy zostali losowo zrekrutowani do kontrolowanego eksperymentu badającego „uczenie się.” Uczestnikami było 40 mężczyzn w wieku od 20 do 50 lat, którzy wykonywali różne zawody. Za wzięcie udziału w eksperymencie każdy otrzymał 4,50 dolara.
Ochotnicy przychodzili do biura, gdzie stawali się, po sfingowanym losowaniu, „nauczycielami” mającymi sprawdzać pamięć podstawionego „ucznia”. „Nauczyciel” czytał zestaw słów, a następnie sprawdzał, co zapamiętał „uczeń”. Każda pomyłka karana była elektrowstrząsem o rosnącym napięciu od 15 do 450V. Skala była trzydziestostopniowa. Kończyła się przełącznikiem napięcia opisanym jako XXX, a uruchamiającym prąd o teoretycznie zabójczym napięciu 450 V. Każdy ochotnik osobiście poznał „ucznia”, którego miał uczyć ciągów słów i karać za błędy wstrząsem elektrycznym – za każdym razem mocniejszym. Badanych zapewniono, że wstrząsy nie zagrażają życiu i zdrowiu „ucznia”, choć jego reakcje w trakcie nauki wskazywały na coś zupełnie odwrotnego. „Uczniowie” wyli z bólu i błagali o litość. Tak naprawdę oczywiście udawali, bo w rzeczywistości nie byli podłączeni do prądu tylko współpracowali z eksperymentatorem, ale „nauczyciele” o tym nie wiedzieli.
Urządzenie, przed którym siadali badani
i karali coraz silniejszą dawką prądu zwykłych ludzi za błędne odpowiedzi.
Eksperymentator w szarym fartuchu wywierał nacisk na „nauczyciela”, aby ten kontynuował eksperyment nie zwracając uwagi na cierpienie „ucznia”. Stopni słownego nacisku było kilka: „Proszę kontynuować”, „eksperyment wymaga kontynuowania.” Gdy „nauczyciel” nadal się wahał, eksperymentator oznajmiał głosem pozbawionym emocji: „jest absolutnie niezbędne, abyś kontynuował”. Jeśli „nauczyciel” w dalszym ciągu nie był przekonany do porażenia „ucznia” prądem, eksperymentator mówił: „nie masz innego wyjścia, jak tylko kontynuować.” Okazało się jednak, że aż 65 procent wszystkich badanych zaaplikowało najsilniejszy wstrząs elektryczny tylko dlatego, że otrzymali takie polecenie. Kilku badanych przerwało tortury wcześniej. Nikt jednak nie spodziewał się, że do końca skali dojdzie 65 % (w niektórych wersjach badania było to 93% i aż 100% do granicy 300V). W całej serii poddano badaniu około 1000 mieszkańców Connecticut oraz studentów Yale. Milgram przeprowadził 18 wariantów swojego badania.
Jedną ze zmian było przeniesienie miejsca badania z laboratorium elitarnego uniwersytetu Yale, na którym pracował Milgram, do zwykłego biura w dzielnicy przemysłowej. Tylko ta mała zmiana spowodowała, że spadek posłuszeństwa o ok. 20 proc.
Gotowość do działania na rozkaz autorytetu
Stanley Milgram zmarł na zawał mając zaledwie 51 lat.
Milgram swój eksperyment podsumował w artykule „The Perils of Obedience”: „Prawne i filozoficzne aspekty posłuszeństwa mają ogromne znaczenie, ale mówią bardzo niewiele o tym, jak większość ludzi zachowuje się w konkretnych sytuacjach. […] Na Uniwersytecie Yale przeprowadziłem prosty eksperyment, aby sprawdzić, jak wiele bólu zwykły obywatel zadałby innej osobie tylko dlatego, że otrzymał taki rozkaz od naukowca prowadzącego eksperyment”. Według niego autorytet prowadzącego badanie został przeciwstawiony najsilniejszym nakazom moralnym badanych. Mimo, że w słyszeli krzyki ofiar, zakaz krzywdzenia innych przegrał z charyzmą prowadzącego badanie.
„Wyjątkowa gotowość dorosłych do podjęcia niemal każdego działania na rozkaz autorytetu stanowi główny wniosek z badania i fakt, który najpilniej domaga się wyjaśnienia”. Formułując swoja teorię Miligram uznał, że w sytuacji społecznej ludzie mogą przyjąć dwa stany:
– Stan autonomiczny, gdy kierują własnymi działaniami i biorą odpowiedzialność za ich rezultaty.
– Stan agenturalny, gdy pozwalają innym kierować swoimi działaniami, a następnie przerzucają odpowiedzialność za konsekwencje na osobę wydającą polecenia. Innymi słowy, działają jako pośrednicy w realizacji woli innej osoby.
Milgram zasugerował, że aby osoba weszła w stan agenturalny, muszą zaistnieć konkretne czynniki:
- Osoba wydająca polecenia jest postrzegana jako posiadająca kwalifikacje do kierowania zachowaniem innych ludzi. W efekcie decyzje są uznawane za uzasadnione.
- Osoba, której się rozkazuje, jest w stanie uwierzyć, że władza przyjmie odpowiedzialność za to, co się stanie. Według teorii agencji ludzie będą posłuszni autorytetowi, jeśli wierzą, że weźmie on odpowiedzialność za konsekwencje ich działań.
Uległość: najgorsze doświadczenie w życiu
Eksperyment Milgrama wzbudzał kontrowersje, ale stał się także inspiracją dla wielu naukowców. Powtarzano go w wielu krajach. Badanie zostało przeprowadzone w Jordanii, we Włoszech i w Hiszpanii. Wszędzie wyniki były zbliżone do amerykańskich. Australijczycy wypadli nieco lepiej, a Niemcy trochę gorzej. Wśród nich 83% badanych dotarło do końca skali. Jednak skłonność do podporządkowania się wszędzie była podobna. Badani twierdzili, że „udział w eksperymencie był najgorszym doświadczeniem w ich życiu i nikt nie czerpał z niego przyjemności”.
Wpływ autorytetu lekarza na pielęgniarki
Jedną z mutacji eksperymentu jest badanie psychiatry Charlesa Hoflinga. Dotyczył on posłuszeństwa w relacji pielęgniarka – lekarz. Nieznana osoba dzwoniła do pielęgniarki, podając się za lekarza, prosząc ją o podanie pacjentowi 20 mg fikcyjnego leku o nazwie „Astroten”. Butelka z etykietą „Astroten” została umieszczona w szafce na leki, nie było go jednak na zatwierdzonej liście. Na etykiecie wyraźnie zaznaczono, że maksymalna dawka dzienna wynosi 10 mg.
Protokół szpitalny stanowił, że pielęgniarki mają przyjmować instrukcje tylko od znanych im lekarzy i nie powinny nigdy stosować się do instrukcji udzielonych przez nieznanego lekarza przez telefon. Hofling stwierdził, że 21 z 22 pielęgniarek podałoby pacjentowi zbyt dużą dawkę leku, mimo, że we wcześniejszej ankiecie twierdziły, że nie wykonałyby takiego polecenia.
Inni badacze, Charles L. Sheridan i Richard King z Uniwersytetu Missouri, uznali, że eksperyment jest wadliwy, bo osoba podłączona do prądu udaje cierpienie i z tego powodu badanie jest niewiarygodne. Nie mogli podłączyć do prądu człowieka, wzięli więc szczeniaka. Zwierzę cierpiało, szczekało, piszczało, wyło z bólu, ale nie przeszkodziło to 20 z 26 osób w naciśnięciu ostatniego przycisku w maszynie. W grupie było 13 kobiet i 13 mężczyzn, z których sześciu odmówiło kontynuowania eksperymentu. Żadna z kobiet się na to nie zdobyła. Eksperyment był przeprowadzony w 1972 roku. Dziś nikt by nie dopuścił do cierpienia zwierząt.
Eksperyment był kontynuowany w różnych wersjach i krajach. Holendrzy torturowali prądem robota zupełnie nieprzypominającego człowieka – wszyscy uczestnicy zaaplikowali mu najwyższą dawkę prądu, a Hiszpanie i Anglicy prowadzili eksperyment w wirtualnej rzeczywistości, w której umieszczona była animacja kobiety – z 20 osób tylko 3 przerwały eksperyment.
Jedno z badań naukowców z University College London i Université Libre de Bruxelles było przeprowadzone z wykorzystaniem urządzenia EEG, które zapisuje zmiany fal mózgowych. Badanie wykazało, że gdy padał rozkaz, zapis fal mózgowych był spokojniejszy niż w chwili, gdy badani musieli podjąć decyzję o karze. Przychodził spokój, ponieważ decyzja została podjęta za nich.
Polacy nie są wyjątkowi: też ulegają autorytetom
W 2015 r. przeprowadzono również polską wersję eksperymentu na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. Odpowiedź na postawione w badaniu pytanie „Czy w 2015 r. wywołałbyś porażenie prądem?” jest twierdząca. „Po zapoznaniu się z eksperymentami Milgrama zdecydowana większość ludzi twierdzi, że >>nigdy bym się tak nie zachował<<” – mówi w ScienceDaily Tomasz Grzyb, psycholog społeczny, współautor polskiej wersji eksperymentu.
„Nasze badanie po raz kolejny pokazało, jak ogromną siłę ma sytuacja, z którą konfrontowani są badani i jak łatwo mogą zgodzić się na rzeczy, które uważają za nieprzyjemne”. Polscy badacze zaprosili do eksperymentu 40 kobiet i 40 mężczyzn. Procedura wyglądała podobnie jak w oryginalnym eksperymencie, z tą różnicą, że badani mieli 10 przycisków do wyboru. 90 proc. z nich nacisnęło guzik uruchamiający prąd o najwyższym napięciu 150 V.
Dr Tomasz Grzyb podkreśla, że nie można mówić o tym, by Polacy byli bardziej konformistyczni niż Amerykanie 50 lat temu. W oryginalnym eksperymencie wyniki były takie same – ok. 90 proc. badanych doszło wówczas do dziesiątego przycisku.
Stanley Milgram i kontynuatorzy jego badań udowodnili, jak silny jest w społeczeństwie wpływ autorytetów na podejmowane decyzje. Najdziwniejsze jest to, że nie tylko ulegamy autorytetom, ale dodatkowo nie uświadamiamy sobie skali własnej uległości.
Co zwiększa wpływ autorytetu?
1. Otoczenie i kontekst. Gdy eksperyment został przeniesiony z prestiżowego Uniwersytetu Yale do wnętrz zaniedbanych biur, posłuszeństwo spadło do 47,5%.Status lokalizacji wpływa na posłuszeństwo.
2. Ubiór. W pierwotnym badaniu eksperymentator nosił szary fartuch laboratoryjny jako symbol jego autorytetu (rodzaj munduru). Milgram przeprowadził odmianę, w której eksperymentator został odwołany z powodu rozmowy telefonicznej na samym początku procedury. Rolę eksperymentatora przejął wówczas „zwykły członek społeczeństwa” w codziennych ubraniach, a nie w fartuchu laboratoryjnym. Poziom posłuszeństwa spadł do 20%.
3. Odpowiedzialność. Gdy odpowiedzialność osobista jest mniejsza, wzrasta posłuszeństwo.
4. Świadkowie. Obecność innych osób, które są postrzegane jako nieposłuszne autorytetowi, albo kwestionują decyzje, zmniejsza poziom posłuszeństwa do 10%.
5. Fizyczny kontakt. Łatwiej jest oprzeć się poleceniom autorytetu, jeśli nie jest w pobliżu. Gdy eksperymentator instruował „nauczyciela” telefonicznie z innego pokoju, posłuszeństwo spadło do 20,5%. Wielu uczestników oszukiwało i przegapiło wstrząsy lub podało mniejsze napięcie niż kazał eksperymentator. Bliskość autorytetu wpływa na posłuszeństwo. W świecie zarządzania online wpływ autorytetu może być mniejszy.
Tomasz Nowak, Tomasz Reda
Zapytaj o praktyczne szkolenia menedżerskie dla pracowników swojej firmy.
W Delta Training gromadzimy najważniejsze publikacje na świecie dotyczące badań, odkryć i trendów w obszarach miękkich kompetencji, które zwiększają efektywność pracowników. Rzetelne informacje publikowane w czasopismach naukowych są trudne do znalezienia, zrozumienia i często nie zapewniają szybkich, praktycznych wniosków. Jeśli jednak cenieni naukowcy badali problem, który teraz sam próbujesz rozwiązać, to może chciałbyś poznać ich wnioski i rekomendacje przed podjęciem decyzji? Jeśli tak, to zapraszamy do naszego działu „Badań i rozwoju.” Publikujemy informacje tylko z rzetelnych, wyselekcjonowanych źródeł. Wyniki i wnioski z badań i eksperymentów inspirują nas do ulepszania naszych szkoleń biznesowych dla firm, sposobów przekazywania wiedzy i umiejętności uczestnikom naszych szkoleń, tworzenia angażujących ćwiczeń oraz różnorodnych, ciekawych materiałów szkoleniowych.
Kontakt w sprawie szkolenia:
Przeczytaj również
Jak ograniczyć rotację pracowników?
Efekt Mandeli
Różnice kulturowe w biznesie
Jak doceniać i chwalić pracowników?
Jak motywować pracowników?
Co motywuje pracowników? Oto 4 silniki zaangażowania!
Pieniądze motywują tylko do określonej kwoty. Jakiej?
Efekt IKEA w pracy menedżera
Delegowanie zadań: 7 zasad i wiele korzyści
Jak przekazywać informację zwrotną?
Jak zarządzać zmianą w organizacji. Proste zasady.
Sprawiedliwość menedżerska, co możesz zyskać?
Jak zbudować efektywny zespół?
Jak zachęcić pracowników do dzielenia się wiedzą?
Firmowe rytuały w biznesie: warto je mieć
Onboarding - jak wprowadzić pracownika do firmy?
Skuteczne sposoby monitorowania celów
Czy szkolenia z pracy zespołowej mają sens?
Różnice pokoleniowe w pracy. Mit czy prawda?
Sprawiedliwość menedżerska, Co możesz zyskać?
5 wniosków dla menedżerów z 5 wielkich eksperymentów
Jak zarządzać zmianą w organizacji. Proste zasady.
Jak ograniczyć ryzyko w podejmowaniu decyzji
Od czego zależy skuteczna komunikacja w zespole
Introwertyk może być świetnym liderem. Naprawdę?
Delegowanie zadań - uważaj na efekt widza
MAJA WŁOSZCZOWSKA: moja recepta na dobry plan
Dodatkowo w magazynie "Czekadełko":
- Jak podnieść zaangażowanie pracowników.
- Trzy najważniejsze kompetencje dobrego sprzedawcy.
- Jak w kilka minut zyskać pewność siebie.
Sprawdzone, praktyczne i rzetelne informacje.
Ściągnij magazyn "Czekadełko" już teraz.